W ten weekend pojechalismy na wycieczke w kierunku Byron Bay.
Pierwszego dnia zwiedzialismy wybrzeze w drodze na camping.
Wieczorem dotarlismy do lasu by rozlozyc namioty.
A tam-komary!!!
aaaa
pelno ich bylo, ale dalam rade.
Wieczorem przy ognisku bylo juz za wiele wszystkiego tego..
Nigdy nie widzialam, zeby komary zjadaly zywcem czlowieka- mnie zjadaly.
Straszne. Wytrzymalam godzine przy ognisku by schowac sie zaraz w namiocie.
Noca zaczal padac deszcz, namiot okazal sie przemakajacy
aaaa
nad ranem okazalo sie, ze i w namiocie jest pelno komarow!!!
pelno!!!
w nocy tez mnie jadly
aaa
Szybko poskladalismy rzeczy i pojechalismy do Byron Bay, gdzie ani owada:)
pieknie:))
Tam odbylo sie lowienie ryb. Ja sie trzymalam od tego z daleka bo mi zal bylo zwierzatek - rybek.
Simon ze swoja rybka :)
Jozek ze swoja rybka:)
te rybe wyrzucilismy do wody bo dziwnie dziwna byla i jakos tak niebardzo nadawala sie na zjedzenie... Piekna byla ale coz...nie wszystko co piekne, da sie zjesc. Ja to chyba Agata zlowila.
A to ja i rybki na koniec.
dwie biedne rybki mniej niz 30cm dlugie...
po upieczeniu zajmowaly pol taleza..buedne...
zjadlam troche-bardzo dobre:))
I to by bylo na tyle...